Mam dla Was dzisiaj zdjęcia, dość sylwestrowo-świąteczne oraz kilka zimowych. Średnio jestem z nich zadowolona, ale niestety nie udało mi się zrobić nic innego :).
Blog o mnie, o moim życiu, pasjach, z resztą sami zobaczycie. Luźna tematyka, zapraszam do lektury :)
środa, 20 stycznia 2016
wtorek, 12 stycznia 2016
Co warto obejrzeć? #26
Mam dla Was dzisiaj dwa filmy godne polecenia, lekkie i przyjemne w odbiorze, zapraszam :).
Nr. 1 ŚLUBNE WOJNY - Dwie najlepsze, nierozłączne przyjaciółki od dziecka mają ułożony plan na swoje idealne śluby - wybrane miejsce, kolory, lista gości. Gdy w końcu partnerzy im się oświadczają, robią to mniej więcej w tym samym czasie. Jak możecie się domyślić Liv i Emma są przeszczęśliwe, zaczynają załatwianie. W ich wymarzonym miejscu zostały 3 wolne terminy, dwa tego samego dnia, a jeden jakiś czas później. Niestety zachodzi pomyłka i ich ślub ma odbyć się w tym samym dniu. Obiecują sobie, że to przemyślą i jedna z nich zrezygnuje, jednak żadna z nich tego nie robi. Zaczyna się rywalizacja od sukienki po obrusy, tort i ogólny wygląd Panny Młodej. Robią sobie na złość, a jak się to zakończy zobaczcie sami. Film tak jak wspomniałam wcześniej lekki, dość banalny, ale to nie oznacza, że nie jest ciekawy. Fajna komedia na miły wieczór, polecam :)

sobota, 9 stycznia 2016
Co warto przeczytać? #10
I w końcu odpowiedziałam na wszystkie komentarze, chociaż trochę ich się nazbierało.. odwiedziłam też Wasze blogi i mam nadzieję, że będę teraz w miarę na bieżąco. Zauważyłam, że im bliżej do matury tym więcej oglądam filmów i czytam książek (mimo, że powinno być na odwrót, chociaż z drugiej strony może mi się to przydać na polskim), a co za tym idzie? Mam długą listę tego, co powinno się znaleźć na blogu, teraz muszę tylko znaleźć czas, by to publikować :).
Dzisiaj zapraszam Was do przeczytania, jak zawsze nie za długiej, recenzji książki "Zostań jeśli kochasz", o której pewnie dużo słyszeliście. :)
Zacznę od tego, że książka jest dość krótka (niecałe 250 stron) i wciągająca. Opowiada o nastolatce imieniu Mia, która zapowiada się jako świetna wiolonczelistka. Dziewczyna jest szczęśliwa, ma przyjaciółkę, chłopaka, świetnych rodziców, brata i muzykę. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego dnia z powodu śniegu (niedużej ilości) odwołano zajęcia w szkole. Rodzina postanawia spędzić ten dzień razem. Jadą odwiedzić dziadków. Niestety podróż ta nie kończy się szczęśliwie. Ojciec Mii traci panowanie nad kierownicą, zjeżdża na drugi pas i uderza w samochód jadący z naprzeciwka. Rodzice giną, niedługo później ginie też Teddy, młodszy brat dziewczyny, a Mia zapada w śpiączkę.
Książka dzieli się na dwie części. W jednym rozdziale opisany jest czas teraźniejszy-wypadek, szpital, cierpienie i bezradność nastolatki, która jak możecie się domyśleć wszystko widzi i słyszy, nie może jednak nic zrobić i nie, nie jest duchem, przecież jeszcze nie umarła, nie może przechodzić przez ściany, ale nie może też niczego dotknąć. Jest zawieszona. W kolejnym zaś rozdziale opisane są jej wspomnienia - dzieciństwo, szkoła, spotkania rodzinne. I tak na przemian.
Nie ukrywam, że mnie bardziej interesowało to, co się działo już po wypadku, ale ja chyba lubię takie klimaty. Książka trochę przypomina mi powieść "Pomiędzy światami", którą opisywałam Wam jakiś czas temu, tyle, że tutaj główna bohaterka wciąż żyje i sama może wybrać czy zostanie, czy odejdzie.
Trudny wybór - odejść i zostawić kochających bliskich, przyjaciół, wymarzoną szkołę i zawieść rodziców, którzy pewnie chcieliby dla córki jak najlepiej, czy budzić się codziennie jako sierota i wciąż przeżywać to na nowo. A co wybierze Mia? Przeczytajcie. Dla tych, którzy nie przepadają za czytaniem, a tematyka ich zainteresowała, powiem, że jakiś czas temu wyszedł film na podstawie tej książki, recenzja już wkrótce :).
/P.S. Oby ten 2016 rok był lepszy i dla mnie i dla Was! :) :*
niedziela, 20 grudnia 2015
Fotografia #27
Moje pierwsze świadome bokeh :)
Jeśli interesujecie się fotografią, pewnie wiecie czym jest bokeh, jeśli nie, najprościej mówiąc jest to rozmycie tła. Główny punkt zdjęcia pozostaje ostry, reszta jest rozmyta. Dobrych kilka lat temu, jeszcze przed zakupem lustrzanki, zauważyłam, że tło rozmywa się przy dużym przybliżeniu, najczęściej wtedy, gdy fotografowany przedmiot/osoba znajduje się "w sporym oddaleniu od tła"-mam tu na myśli ścianę, drzewo, czy inny większy przedmiot. Później przy zabawach z lepszym aparatem i obiektywem udawało mi się to osiągnąć, ale raczej nieświadomie (najczęściej przy trybach auto). Dopiero miesiąc temu znalazłam chwilę, żeby poczytać na ten temat i spróbować zrobić coś sama. Szczerze mówiąc zachęcił mnie do tego nowy obiektyw o ogniskowej 55-200, wiedziałam, że musi mi się w końcu udać :). Nie było łatwo, ale coś tam wychodziło, jako tła używałam folii aluminiowej, bo przeczytałam, że jest to najłatwiejszy sposób, niżej będziecie mieli przykładowe zdjęcia. Wczoraj za to miałam więcej wolnego czasu, posprzątałam pokój, przyozdobiłam go sobie i powiesiłam lampki. Kilka dni wcześniej zobaczyłam, że samemu można zrobić takie nakładki na aparat, które tworzą ze światła, w tym wypadku kolorowych lampek choinkowych, różne wzory. Zrobiłam więc choinkę, gwiazdkę i serduszko i próbowałam.. Wychodziło jeszcze gorzej niż ostatnio, do tego w między czasie musiałam naładować aparat, ale to bardzo fajna zabawa, bynajmniej dla mnie :D. Jako, że lampki będą jeszcze jakiś czas u mnie wisiały, postaram się wymyślić jakiś konkretny pomysł na zdjęcia i dodam coś tutaj w późniejszym czasie. Teraz za to wklejam kilka przykładowych zdjęć, mam nadzieję, że coś Wam się spodoba i mam nadzieję, że w przerwie świątecznej będę miała więcej czasu, żeby tu zaglądać :).
Listopad - folia aluminiowa:
Grudzień - lampki choinkowe + nakładki (pierwsze, średnio udane próby):
Oby następnym razem było lepiej, najważniejsze, że wiem, które ustawienia muszę zmieniać :). Do następnego!
/P.S. Jak odmieniacie słowo bokeh? Piękny/a/e bokeh? Bo ludzie sprzeczają się na ten temat i sama już nie wiem jak to odmieniać :)
niedziela, 6 grudnia 2015
Co warto przeczytać? #9
Pierwszy raz nie było mnie prawie miesiąc, jeszcze trochę i będę miała więcej czasu na swoje "pasje"- książki, zdjęcia, filmy, gotowanie. Szczerze? Nie mogę się doczekać! :)
A dzisiaj pod lupę wezmę "Startera" Lissy Price. Książkę tą przeczytałam kilka miesięcy temu, ale jakoś nie mogłam się zabrać za to, żeby ją tutaj opisać, a szkoda, bo bardzo mi się spodobała :).

Możecie się także spodziewać recenzji kolejnej części, która nosi tytuł "Ender", ale to dopiero po majowej maturze! Miłego. :)
P.S. Kilka wpisów wcześniej opisywałam Wam jedno z opowiadań dla dzieci do nauki języka angielskiego. Jeżeli ktoś byłby zainteresowany, mam dla Was link, gdzie można pobrać darmowe ebooki. Wystarczy kliknąć tutaj. Polecam. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)